Właśnie rozpoczął się sezon grzewczy…co to dla nas oznacza? Że rozpoczął się niestety również sezon smogowy.
Temperatury znacznie spadną, ustaną wiatry i rozpocznie się opalanie domów w piecach, a co za tym idzie, wróci niska emisja.
Smog, już sam w sobie stanowi znacznie zagrożenie dla naszego zdrowa i życia. Rocznie w wyniki powikłań spowodowanych smogiem umiera w naszym kraju około 45 tys. osób. Natomiast, smog w połączeniu w koronawirusem stanowi jeszcze większe zagrożenia dla życia i zdrowia Polaków.
Badania przeprowadzone przez naukowców z amerykańskiego uniwersytetu w Harvardzie mówią wprost, że istnieje związek między zanieczyszczeniem powietrza, a wzrostem śmiertelności na koronawirusa, a złe powietrze oraz koronowirus, który atakuje nasze płuca to zabójcze połączenie.
Według tych badań, zwiększenie w powietrzu tylko o 1 mikrogram na 1 metr sześcienny pyłu zawieszonego PM 2.5, zwiększa ryzyko śmiertelności na kornowawirusa o 8 %!
Co więcej, po przeanalizowaniu danych z kilku tysięcy obszarów w USA, gdzie problem smogu występuje od lat, doszli do wniosku, że ryzyko śmierci przy infekcji COVID-19, wzrasta nawet o 15 %.
Badanie sugeruje, że amerykańskie hrabstwa o wyższym poziomie zanieczyszczenia będą tymi, które będą miały większą liczbę hospitalizacji, większą liczbę zgonów i gdzie należy skoncentrować więcej zasobów.
Nowe odkrycia pokrywają się ze znanymi powiązaniami między ekspozycją na PM2,5 a wyższym ryzykiem zgonu z powodu wielu innych dolegliwości sercowo-naczyniowych i oddechowych. Naukowcy napisali: „Wyniki badań podkreślają znaczenie dalszego egzekwowania obowiązujących przepisów dotyczących zanieczyszczenia powietrza w celu ochrony zdrowia ludzkiego zarówno podczas, jak i po kryzysie COVID-19”.
– Są badania, które mówią, że smog może nie tylko zaostrzać istniejącą astmę, ale prowadzić to rozwoju astmy przewlekłej i obturacyjnej choroby płuc. A to są jednostki, które zwiększają ryzyko ciężkiego przebiegu COVID-19 – tłumaczy małopolski konsultant wojewódzki ds. alergologii prof. Ewa Czarnobilska.
– Te dane są jednoznaczne i piorunująco porażające. Te badania z Harvardu mówią wprost, że istnieje związek przyczynowo-skutkowy między zanieczyszczeniem powietrza a wzrostem śmiertelności na koronawirusa – mówi w rozmowie z TVN24 Szczepan Cofta ze Szpitala Klinicznego Przemienienia Pańskiego UM w Poznaniu.
Widać więc wyraźnie, że istnieje związek przyczynowo skutkowy pomiędzy zanieczyszczeniem powietrza, a wzrostem śmiertelności na COVID-19.
Powszechnie wiadomo, że smog uszkadza drogi oddechowe i płuca, a taki organizm jest oczywiście osłabiony, a przez to bardziej podatny na zakażenie koronawirusem i gorzej przygotowany na walkę z nim.
Według najnowszych danych opublikowanych przez prestiżowy magazyn The Lancet, zanieczyszczone powietrze przyczyniło się do śmierci prawie 6.8 mln ludzi.
W miastach i gminach, w których występuje smog, ludzie narażeni są na znacznie większe problemy i choroby układu oddechowego, w tym płuc, co przekłada się na zapadalności oraz co najważniejsze przebieg choroby koronawirusa.
Nasuwa się pytanie, czy możemy przeciwdziałać potencjalnym wzmożonym skutkom koronowirusa w połączenie ze smogiem?
Oczywiście najlepszym rozwiązaniem byłoby zupełne wyeliminowanie niskiej emisji i jak najszybsze przejście na ekologiczne źródła ciepła. Taki proces potrwa jeszcze jednak wiele lat, ponieważ jest kosztowny. Innym sposobem na minimalizację skutków smogu, jest po prostu nienarażanie się na kontakt z powietrzem złej jakości i eliminowanie niepotrzebnej ekspozycji na smog.
Można uniknąć sytuacji, w których przebywamy na zewnątrz w momentach, kiedy stężenie pyłów zawieszonych jest największe. Aby się nie narażać, należy informować o poziomach stężenia pyłów zawieszonych poprzez instalacje czujników jakości powietrza, monitorujących stężenie pyłów zawieszonych.
Mierzenie jakości powietrza, udostępnianie informacji mieszkańcom oraz wyciąganie z nich wniosków ma sens tylko wtedy, gdy sieć czujników jest gęsta i pokrywa najszerzej, najważniejsze obszary miasta czy gminy. Jakość powietrza różni się od siebie nawet na przestrzenie kilkuset metrów, dlatego też jeden czujnik nie może dać pełnego obrazu sytuacji o jakości powietrza w całym mieście, a jedynie w najbliższym otoczeniu kilkuset metrów od lokalizacji tego miernika.
Konieczne jest, aby samorządy uzupełniały dane ze stacji Wojewódzkich Inspektoratów Ochrony Środowiska i instalowały dodatkowo niskobudżetowe czujniki jakości powietrza, bo tylko w ten sposób będą w stanie zapewnić swoim mieszkańcom dostęp do wiedzy, która zminimalizuje ryzyko związane z chorobami płuc i koronawirusem.
Obecnie jest na rynku kilka firm, które dostarczają takie czujniki i mogą uzupełnić bazę pomiarową stacji WIOŚ. Koszt takich mierników jest nawet kilkaset razy niższy, a jakość dostarczanych przez nie danych może z powodzeniem uzupełniać obraz sytuacji jakości powietrza na terenie gminy.